Zabawa w dobroczynność

Anglicy uwielbiają bawić się w dobroczynność.

Zacznijmy od mojego pubu – The Bell: na ladzie stoi puszka, którą postawiła fundacja zbierająca pieniądze na leczenie chorób serca. Co jakiś czas trafia tam reszta wydawana po zakupie tego, czy tamtego.

Przedwczoraj zatrzymało się w The Bell 120 osób z grupy Lord’s Taverners. Jechali z Manchesteru do Londynu. 4 dni. 480 km. Zbierali pieniądze na to, żeby dzieci z biednych rodzin i dzieci niepełnosprawne mogły uprawiać sport. Do tej pory zebrali £255 673.83 funciaków (wciąż zbierają)
cykliści

Wychodzimy z pubu i idziemy 50 metrów do parku .
Przed parkiem zamiast budki z człowiekiem pobierającym opłatę parkingową, mamy puszki. Na parkingu informacja: Parking bezłatny. Sugerowana kwota darowizny 1 funt. Darowizna będzie wykorzystana na utrzymanie parku.

IMG_2177

Korzystając z faktu, że moja Gazelka (patrz rowerek) jest na chodzie, wybrałam się wczoraj do Carlton a konkretnie do Emmaus Village, tuż za Carlton. To 30 minut drogi na Gazelce.
Pojechałam ponieważ powiedziano mi, że jest tam duży sklep z używanymi rzeczami. Mebelki, ubranka, wyposażenie kuchenne, słowem wszystko czego dusza zapragnie i to w bardzo korzystnych cenach. Dojechałam i co się okazuje: Emmaus to nie tylko sklep z używanymi rzeczami…to by było za proste jak na angielskie warunki. Sklep z używanymi rzeczami w tym kraju, to sklep pomagający jakiejś organizacji (ang. charity shop). Emmaus pomaga akurat bezdomnym*. W Emmaus Village mieszkają i pracują osoby, które kiedyś były bezdomne. Z ulotki dowiedziałam się, że mieszka tu 35 osób.

IMG_2594

Rzeczywiście można tu kupić używane rzeczy różnej maści (jest kilka pomieszczeń sklepowych). Można też dobrze zjeść w mieszczącym się tu bistro i poczytać książki (potem ewentualnie kupić: 70p za sztukę) popijając kawkę i jedząc ciacho.

emmaus ulotka

Myślałam żeby kupić super wielką serwantkę – antyk (cena: 100 funtów) biurko – antyk (cena: 40 funtów), maszynę do szycia – antyk (cena: 50 funtów) serwis do herbaty dla 6 osób (cena: 30 funtów), ale że Wizzair ma problem z serwantkami, maszynami i biurkami, ograniczyłam się do zakupu naszyjnika (cena: 1 funt) i kolczyków (cena: 50p).

IMG_2624

Osobiście jestem wielkim fanem charity shops. To jak pieczenie 4 pieczeni przy jednym ogniu:
1. Oddajesz rzeczy, których nie potrzebujesz i masz luz w szafach
2. Kupujesz fajne, oryginalne rzeczy za bardzo małe pieniądze
3. Kupując rzeczy stare przyczyniasz się do ograniczenia produkcji rzeczy nowych (a przynajmniej taką masz nadzieję)
4. No i oczywiście pomagasz potrzebującym.

W Anglii i Irlandii (jakoś wspólnie policzyli) jest 9000 charity shops, z czego najwięcej ma Oxfam – 700 sklepów – mój ukochany sklep z książkami, gdzie ostatnio (będąc w Bedford) zakupiłam 5 książek (nie wiem co na to Wizzair…). Oxfam akurat pomaga w zwalczniu biedy na świecie ale istnieje cała lista organizacji zbierających na różne cele: dzieci, osoby starsze, osoby z różnymi chorobami, psy, konie…jaki cel komu bliższy.

Gdzie są Twoje najbliższe charity shops, można sprawdzić na stronie internetowej Charityretail

I tak w mojej okolicy: W Bedford – w mieście wielkości Jeleniej Góry, jest 13 charity shops a w Rushden – w miasteczku wielkości Łowicza, Grodziska Mazowieckiego, czy Krotoszyna, jest ich 8.

Oddawanie rzeczy do/kupowanie w charity shops, bieganie na rzecz tego czy tamtego, wystawianie puszek, to nie jedyne sposoby na fundrising. Anglicy są w tym zakresie bardzo kreatywni.

W Movembrze (od słowa November – listopad) faceci przez miesiąc nie golą wąsów. Wyglądają wszyscy cokolwiek śmiesznie ale właśnie śmiesznie ma być. Im dłuższy wąs i im głupsza twarz, tym taki facet dostanie więcej wpłat za swoje poświęcenie. Wszystko po to, by walczyć z rakiem prostaty.

Ludzie „poświęcają” się w różny sposób. W internecie można znaleźć wiele poradników, jak w kreatywny sposób zbierać pieniądze. Między innymi poleca się:

W pracy:
– Sponsorowana cisza. W otwartych pomieszczeniach każda jedna niegadająca osoba więcej to ulga dla uszu. Niech płacą za Twoje milczenie
– Rób ludziom przez tydzień kawę/herbatę i pobieraj za to symboliczną opłatę
– Poproś szefa, żeby dał jeden dzień wolnego. Nie Tobie ale komuś, kto wylosuje losik. Za losik pobieraj symboliczną opłatę.
– Jeśli siedzisz przez cały dzień w pracy, poproś kolegów, żeby sponsorowali fakt, że przez cały dzień w tej pracy stoisz

W domu
– Wyprowadzaj psa sąsiadom, umyj im okna, skoś trawnik. Oczywiście za symboliczną opłatą
– Poproś ludzi o małe pieniądze w zamian za to, że powiesz im komplement

Mój znajomy zbierał kiedyś pieniądze na jakiś szczytny, bardzo lokalny cel. Żeby się „poświęcić” i żeby było medialnie, on i jego znajomi zjedli śniadanie pod prysznicem. Były tosty i płatki. Żeby było weselej, ubrali się w marynarki, muchy i gacie. Przedsięwzięcie się podobało. Trafili nawet na pierwszą stronę lokalnej gazety.

Darren Na zdjęciu kolega Darren i jego znajomi.

To wszystko to zabawa w dobroczynność ale jeśli jest skuteczna, to warto się w nią bawić. Nawet jeśli zbieramy pieniądze robiąc coś śmiesznego, to te pieniądze często pomagają w nieśmiesznych sytuacjach. Nie będzie bawić się w sponsorowaną ciszę matka dziecka, które umiera. Nie będzie urządzał śniadania pod prysznicem ten, który czeka na ratującą mu życie operację…

Jeśli możemy, pomagajmy! Zapraszam do odwiedzenia strony siepomaga

Przecież My Polacy też mamy wielkie serca! 🙂

*Emmaus to organizacja pomagająca bezdomnym ludziom założona w 1946 roku w Paryżu.

Ten wpis został opublikowany w kategorii 10 tygodni w The Bell (2015) i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na „Zabawa w dobroczynność

  1. Super dobroczynne pomysly..Darena nie podejrzewałm ze w muszce, gatkach i pod prysznicem potrafi zbierać datki na cele dobroczynne, ale to swiadczy o poczuciu humoru i jego wrażliwym charakterze.Będąc w Anglii moj wnuk uczeszczał do szkoły polskiej .Tam zorganizowaliśmy spotkanie opłatkowe ,na ktore rodzice i opiekunowie przynosili rózne wigilijne potrawy,wlasnoręcznie wykonane pocztówki,ozdoby choinkowe,karty swiąteczne.To wszystko otrzymywalismy po uiszczeniu dobrowolnej kwoty, która przeznaczona była na cele szkolne.
    Nic nowego ,bo u nas tez organizujem podobne imprezy z okazji choinki,zajaczka,pieczonego ziemniaka czy kiszonego ogórka .Też we własnym zakresie robimy rózne rzeczy i rozdajemy je, a może lepiej by smakowalo czy podobało sie gdybyśmy podarowali za to symboliczna zł z przeznaczeniem na szlachetny cel? Bawiąc sie możemy byc bardzo użyteczni .

    • Kijkowna pisze:

      Oh…Darren nie tylko w muszce i w gaciach pod prysznicem zbiera pieniądze ale co roku nie goli wąsów przez wyglądając jak Czesław z Bączy:) A co do choinki, zajączka i innych to zgadzam się bardzo. Niech to będzie złotówka czy 50 groszy za kawałek ciastka ale jeśli jest 20 osób to już jest jakaś kwota. A z małego robi się duże. Dzięki Mamusiu za komentarz. Kto jak kto ale Krysia z dobroczynności może referaty wygłaszać:)

  2. Pingback: Dobroczynność na naszym podwórku, czyli komentarz Mamy Krysi do wpisu o dobroczynności Anglików | Magdalena's Party

Dodaj komentarz